Kto w czasie urlopu nie śledził rynków finansowych przeoczył wiele. Dwa wiodące indeksy amerykańskie odrobiły straty poniesione w wyniku pandemii koronawirusa i wspinają się na historyczne szczyty. Dobrze radzą sobie także polskie „maluchy” z indeksu sWIG80, a polscy inwestorzy indywidualni zwiększyli swoje zaangażowanie.
Spektakularne wzrosty amerykańskich akcji
Lipiec i sierpień, podobnie jak drugi kwartał 2020 r., upłynęły pod znakiem odrabiania strat po giełdowym załamaniu spowodowanym pandemią koronawirusa. Przez wakacje na większości rynków akcji dominował optymizm, który przełożył się na wzrosty indeksów. Prym wiodła i wciąż wiedzie Wall Street ze spółkami technologicznymi na czele. Indeks Nasdaq Compsite, grupujący wiele spółek działających w szeroko pojętym sektorze technologicznym (IT, biotechnologia, telekomunikacja), odrobił straty po krachu już 26 czerwca 2020 r., a więc w 3 miesiące i 3 dni od dołka. Mało tego, indeks oraz jego wiodące spółki systematycznie ustanawiają nowe historyczne rekordy wycen. Podobna sytuacja dotyczy indeksu S&P500. Straty poniesione w wyniku COVID-19 udało się odrobić 12 sierpnia.
Sektor spółek technologicznych nie tylko nie ucierpiał na skutek pandemii, lecz wręcz na niej skorzystał. Potwierdzają to artykuły branżowe o niebotycznym wzroście majątku Jeffa Bezosa, szefa Amazona. Apple, Google i Facebook to kolejni czempioni – opublikowane wyniki finansowe za drugi kwartał 2020 r. pokazują, że ich przychody wzrosły, dzięki czemu ceny akcji tych spółek ustanawiają nowe maksima.
W czasie spowolnienia gospodarczego zwykle dobrze wypadają podmioty specjalizujące się w dobrach pierwszej potrzeby, ponieważ w przeciwieństwie do dóbr luksusowych, konsumenci nie ograniczają istotnie wydatków na te artykuły. Spółki z tego segmentu gospodarki, szczególnie branży spożywczej, wyróżniały się na tle rynku zwłaszcza na początku pandemii, ale pozytywny trend wciąż jest widoczny.
Przegrani i zwycięzcy
Pomimo imponujących wzrostów cen akcji giełdowych liderów, wiele sektorów wciąż zmaga się z problemami. Z analizy CNBC wynika, że w okresie od 19 lutego do 19 sierpnia 2020 r. 38 proc. firm z indeksu S&P500 doświadczyło wzrostu wycen, a 62 proc. spadków. Relatywnie słabiej radzą sobie firmy finansowe (w związku z obniżką stóp procentowych), dóbr luksusowych (ograniczenie wydatków gospodarstw domowych), turystyki, sektora przemysłowego oraz wytwórczego czy energetycznego (ograniczenie popytu w gospodarkach).
Uwagę przykuwa też sektor ochrony zdrowia, zwłaszcza spółki biotechnologiczne i farmaceutyczne. Ten segment rynku jako całość boryka się z trudnościami w postaci negatywnych skutków pandemii (opóźnione próby kliniczne i niższa sprzedaż nowych leków). Niepewność wiąże się również z wyborami w USA i potencjalnymi implikacjami dla cen leków oraz kształtu systemu ochrony zdrowia.
Jednak kilka podmiotów pozytywnie wyróżnia się na tle rynku. To przede wszystkim firmy (m.in. Moderna), które prowadzą prace nad szczepionką na COVID-19 oraz uzyskują kontrakty z państwami, które będą prowadzić masowe szczepienia. Popularnością cieszą się też akcje firm, które rozwijają sprzęt i leki wspierające leczenie chorych na koronawirusa. Jedną z nich jest Abiomed, który wprowadził pompę wspomagającą pracę serca dla pacjentów z COVID 19.
Realna gospodarka i rynki europejskie dochodzą do siebie trochę wolniej
Choć rynek amerykański przykuwa uwagę świata, to optymizm na Wall Street nie przekłada się „jeden do jednego” na pozostałe giełdy. Europejskie parkiety również odrabiają straty, lecz nie ma tu mowy o tak rekordowych wzrostach. To raczej spokojna wędrówka. Większość z nich jest wciąż daleko do odrobienia strat poniesionych w wyniku pandemii.
Tutaj globalne spółki technologiczne występują raczej pojedynczo. Dominują za to spółki „cykliczne” oraz finansowe, a w te pandemia oraz walka z jej skutkami uderzyły dość mocno. Wakacje upłynęły tu pod znakiem „trendu bocznego” – od marcowego dołka do połowy wakacji paneuropejski indeks Eurostoxx50 rósł dość znacząco, lecz kilka ostatnich tygodni to raczej marazm. Papierkiem lakmusowym niech będą rynki francuski, niemiecki i brytyjski, gdzie lipiec i sierpień nie przyniosły większych wrażeń.
Oprócz „strukturalnych uwarunkowań” poszczególnych giełd, na zachowania indeksów wpływa sytuacja w realnej gospodarce. Dane makroekonomiczne nie rozwiewają do końca obaw części inwestorów. Z jednej strony spora część gospodarek na całym świecie doświadczyła spadku PKB – w USA w II kwartale produkcja krajowa spadła rok do roku o -9,1 proc., w strefie euro o -15 proc. , w Japonii o -9,9 proc. (to trzeci kwartał spadku PKB), a w Wielkiej Brytanii o -21,7 proc, (drugi kwartał spadku PKB). Z drugiej zaś, spadki były nieco mniejsze niż oczekiwano, a w przypadku Chin PKB wzrosło o +3,2 proc.
Dodatkowo, wskaźniki PMI oraz nastrojów rynkowych wskazują na stopniową poprawę sytuacji. Co prawda szacuje się, że w czołowych gospodarkach rozwiniętych produkcja krajowa w III i IV kwartale będzie spadać, lecz tempo spadków wyhamuje. Na tym tle wyłamują się Chiny, gdzie prognozowane jest przyspieszenie tempa wzrostu PKB.
GPW podąża za trendami europejskimi
Od giełdowego załamania do końca czerwca, indeks WIG odrobił sporą część strat. Lipiec i sierpień przyniosły wyhamowanie wzrostów – podobnie jak na innych rynkach europejskich dominuje trend boczny. Na warszawskim parkiecie najlepiej radzą sobie małe spółki z indeksu sWIG80, który wrócił do poziomu sprzed pandemii już 16 czerwca. To niespełna 3 miesiące od giełdowego dołka, czyli nawet szybciej niż Nasdaq Composite. Wskazuje się, że to przede wszystkim zasługa krajowych inwestorów indywidualnych, którzy w końcu zaczęli bardziej aktywnie angażować się na GPW.
Na drugim biegunie znajdują się natomiast największe polskie spółki z indeksu WIG20. Tu odrabianie strat idzie zdecydowanie wolniej. W gronie polskich blue chipów dominują firmy z sektora finansowego, energetycznego oraz firmy odzieżowe (CCC i LPP), w które dość mocno uderzyła pandemia i spowolnienie gospodarcze (w II kw. polskie PKB w ujęciu rocznym spadło o -8,2 proc.). Dodatkowo, wciąż utrzymująca się na świecie awersja do ryzyka, uderza w rynki wschodzące, w tym Polskę, gdzie dla WIG20 kapitał zagraniczny ma spore znaczenie.
Na rynku obligacji bez rewolucji
Rynek obligacji nie przyniósł zasadniczych zmian. Rentowności papierów utrzymują się na rekordowo niskim poziomie. Oczywiście to efekt ultraluźnej polityki banków centralnych – stóp procentowych obciętych niemal do zera oraz pakietów wspierających rynek długu.
Inwestorzy zwracają również uwagę na przebieg pandemii koronawirusa oraz sytuację poszczególnych gospodarek. W lipcu w większym stopniu dała o sobie znać awersja do ryzyka, co przełożyło się na umocnienie cen obligacji skarbowych (rentowność 10-letnich obligacji amerykańskich spadła o 12 p.b. (z 0,65 proc. do 0,53 proc.), a polskich o 10 p.b. (z 1,36 proc, do 1,26 proc.). Sierpień przyniósł poprawę nastrojów, która wraz z informacjami o bardziej ożywionej inflacji na tzw. rynkach bazowych i oczekiwanych działań Fedu, który ma pobudzać wzrost cen, doprowadziła do wzrostu rentowności papierów skarbowych, również w Polsce. Rentowność obligacji amerykańskich skoczyła o 17 p.b. (do 0,7 proc.), a polskich o 13 p.b. (do 1,39 proc.). Rekordowo niskie stopy procentowe i rentowności wraz z inflacją sprawiają, że inwestorzy są bardziej skłonni do kupowania akcji, których potencjał stóp zwrotu jest istotnie wyższy.
Katarzyna Czupa, starszy specjalista ds. programów emerytalnych w Nationale-Nederlanden PTE.